Logo opowiem.pl
Opowiem.pl > Opowiadania dla wszystkich > Opowiadanie

Ostatnio dodane Najnowsze zdjęcie


Ostatnio komentowane
Zdjęcie z komentarzem Zdjęcie z komentarzem Zdjęcie z komentarzem 

Izrael (Jerozolima i Tel...
(1) ostatni autor: Darek

Kilka zdjęć "w trybie"...
(1) ostatni autor: Darek

Jesień
(1) ostatni autor: Darek

Narty w Valmeinier we...
(1) ostatni autor: edyta

Narty w dolinie słońca
(1) ostatni autor: Jacek

Rodos
(1) ostatni autor: Darek

Chorwacja poniżej...
(2) ostatni autor: Darek

Moja pouczająca historia
(1) ostatni autor: Marta1222

pierwszy dzień w...
(4) ostatni autor: Marta1222

Magia wspomnień
(2) ostatni autor: Andzia32

Światy dwa
(2) ostatni autor: Andzia32

Dom
(4) ostatni autor: Andzia32

Chorwacja
(1) ostatni autor: Darek

Kreta
(2) ostatni autor: Darek

Login
Hasło
            Nowe hasło

Nie masz jeszcze konta?

Zarejestruj się

Rejestracja pozwala na
- dodawanie -
- publikowanie -
- komentowanie -
opowiadań, zdjęć i filmów

Bezpłatne i bez ograniczeń

Informacje o serwisie






Życie jest walką


Sobota,19.01.08

             Nadchodzi wieczór, a ja przy kuchennym stole odrabiam lekcje. Od paru godzin boli mnie głowa. Został mi jeszcze jeden przedmiot. Nie, nie dam rady. Jest mi słabo. W tej chwili do kuchni wchodzi mama. Nie mam siły, kładę głowę na książce. Mama sądzi, że to z przepracowania jestem osłabiona, każe mi iść się położyć, lecz… To dopiero początek.

 

Niedziela,20.01.08

Śpię długo (zresztą jak zwykle). Wstaję, jem śniadanie, myję się, lecz po chwili znów idę się położyć. Nie mam siły stać, a co dopiero chodzić. Zauważam na swoim ciele krwistoczerwone plamki. Od razu powiadamiam mamę. Mówi, że jutro pojedziemy do ośrodka zdrowia. Łudzę się, że pójdę jutro do szkoły, ale jednak z tego nici. Cały dzień leżę, mama przynosi mi wszystkie posiłki do łóżka. Czasem jeszcze wstaję.                                                                       

Jest noc. Nie mogę spać. Bolą mnie kości nóg. Nie budzę jednak mamy, bo nawet nie mam siły wstać, jakoś wytrzymam.   

 

                           Poniedziałek,21.01.08

Wstaję wcześnie i jadę z mamą do przychodni. Niesamowita kolejka. Od razu szukam krzesła, bo jest mi słabo. Opieram się o blat stolika, czuję , że za chwilę odpłynę. Czekamy tak godzinę, aż w końcu wchodzimy. Pani doktor bada mnie, szczególnie zwracając uwagę na plamki na moim ciele. Moja pierwotna wersja, że pogryzły mnie komary nie przechodzi. Lekarka postawiła diagnozę: sepsa. Wystawia mi skierowanie do szpitala na oddział zakaźny. Wychodzimy z ośrodka zdrowia i jedziemy do domu. Mama po drodze opowiada wszystko tacie. Nie wierzy, że to sepsa. Ja natomiast wiem, że to nie sepsa, bo od zawsze interesuje mnie medycyna i wiem wiele o tej chorobie. Wiem także, że jeśli się mylę, mogę umrzeć…

Po przyjeździe choroba od razu przytwierdza mnie do lóżka. Z jednej strony nie dopuszczam myśli o śmierci, a z drugiej zdaję sobie sprawę, że być może stoi ona u mych drzwi i czeka aż ją wpuszczę. Tyle marzeń, planów, aspiracji… Wiem, że nie po to Bóg dał mi to życie, by je tak szybko odebrać. Nie, nie po to… Nie mogę się teraz poddać.

Po południu jedziemy do innej lekarki. Tym razem prywatnie. Czekamy w samochodzie pod jej domem godzinę, abyśmy byli pierwsi w kolejce. W tym czasie w moich myślach rozstrzyga się moje życie. Chociaż jestem pewna, że nie mam sepsy, to zawsze jest ten 1% niepewności. Widzę, że wszyscy to przeżywają. Zwłaszcza mama.

Szyby samochodu zaparowały, na zewnątrz zimno. Modlę się. Piszę na szybie napis: ”Boże, pomóż mi”. W końcu wchodzimy do gabinetu. Z nerwów nie mogę rozpiąć kurtki. Lekarka bada mnie i mówi, że ta wysypka to skaza krwotoczna, ale żeby wykluczyć sepsę muszę zrobić badania.

                    

                              Wtorek,22.01.08

Jadę na badania. Po południu przychodzi do mnie koleżanka z klasy i przynosi mi materiały na konkurs przedmiotowy z języka polskiego, które dała jej nasza polonistka. Przekazuję  jej, że w najbliższych dniach raczej nie pójdę do szkoły, ale niech materiały przynosi mi nadal, bo może na konkurs pójdę.

Pech chce, że akurat ten konkurs ma się odbyć w piątek. Bardzo mnie to martwi, gdyż od zawsze moim priorytetem  była nauka, a ten konkurs ma odegrać bardzo ważną rolę mojej edukacji. Jest to II część etapu rejonowego. Po nim już tylko etap wojewódzki. Jeśli zostałabym laureatką tej olimpiady byłabym zwolniona z pisania części humanistycznej egzaminu gimnazjalnego oraz dostałabym się do każdej wymarzonej szkoły. Dlatego jest on dla mnie bardzo istotny.

Wieczorem jedziemy do lekarki. Oczywiście znów szarpią mną tysiące myśli, chwilami boję się. Wiem, że wystarczy jedno słowo, by zapadł wyrok. Wiem także, że sepsa nie musi koniecznie oznaczać śmierci, ale są to rzadkie przypadki. Wchodzimy do gabinetu. Jestem nadal bardzo słaba, z trudem siedzę. Pani doktor odczytuje wyniki i stwierdza, że to nie sepsa. Oczywiście wszyscy się cieszymy, a ja dodatkowo mam satysfakcję, że potwierdziły się moje teorie. Okazuje się jednak, że choroba jest na tyle silna, że będę musiała brać sterydy. Mama pyta się lekarki, czy jest możliwość, abym poszła w piątek chociaż na sam konkurs, bo o szkole oczywiście nie ma mowy. Ona odpowiada, żebym przyjechała w czwartek na kontrol, to wtedy zobaczymy.

Jestem już w domu, biorę wszystkie leki. Z bardzo wielkim wahaniem połykam sterydy. Wiem, że są bardzo szkodliwe, ale jednocześnie pomogą mi wyzdrowieć. W nocy dostaję silnych skurczy mięśni, czuję straszny ból.

 

                               Środa,23.01.08

Nie ma mowy, żebym wstała z łóżka, a co dopiero przyswajała wiedzę na konkurs. Mój stan wcale się nie poprawia, ale łudzę się, że nie zawiodę mojej polonistki. Jak dobrze, że mama pomaga mi przetrwać, chociaż widzę , że ją też już dopada jakaś choroba. Piszę sms-a do najlepszej kumpeli o zaistniałej sytuacji, a w tym m.in. o sterydach. Ona bardzo się dziwi i jeszcze bardziej mnie dołuje, bo pisze, że spuchnie mi szyja. Wieczorem wchodzę do Internetu i sprawdzam skutki uboczne sterydów. Znam wiele z nich, ale to, co widzę przekracza moje oczekiwania. Znajduję 10 stron potencjalnych skutków. Po przeczytaniu siedzę  jak wryta. Wszyscy już śpią, czuję taką pustkę…W nocy znów miałam skurcze nóg.

 

                               Czwartek,24.01.08

Rano biorę sterydy, z o wiele większym obrzydzeniem niż wcześniej. Nie muszę czekać długo na skutki. Czuję jakiś wewnętrzny niepokój, trzęsą mi się ręce i najgorsze jest to, że nie mogę nad tym zapanować. Skurcze mięśni towarzyszą mi też już w ciągu dnia. Biorę magnez. Nie idę jutro na konkurs, nie mam siły przyswoić materiału. Zawiodłam. Mam doła. Szczerze przyznaję, że to jest najgorszy okres w moim życiu. Po południu jedziemy na kontrol. Lekarka stwierdza, że wyglądam lepiej. Koleżanka informuje mnie, że nasza polonistka dzwoni specjalnie do organizatorów konkursu czy nie mogliby go przenieść o tydzień. Okazuje się jednak, że nie mogą. Wzrusza mnie zaangażowanie mojej nauczycielki, ale jednocześnie nie dziwi mnie decyzja organizatorów.

 

                                    Piątek,25.01.08

Dziś ten dzień, w którym mogłam zawalczyć o swoja przyszłość. Godzę się jednak z porażką. Czuję się już nieco lepiej, staram się jak  najwięcej wstawać z lóżka. Koleżanka przynosi mi lekcje. Dobrze, że mam teraz dwa tygodnie ferii, to nadrobię wszystkie zaległości.

 

 

Choroba w ciągu paru tygodni zaniknęła. Po wyleczeniu nastąpił okres, w którym nigdy wcześniej nie czułam się tak zmobilizowana, nigdy nie czułam takiej chęci do życia. To wydarzenie sprawiło, że poczułam jakbym dostała drugą szansę.

Dziś wspominam je jako życiowy zakręt, który musiałam pokonać, by iść dalej. I wcale nie żałuję, że ominął mnie konkurs polonistyczny, bo miałam 95 punktów z testów i bez problemu dostałam się do wybranego liceum na profil medyczny. Teraz czuję się silniejsza i odważniejsza. Sądzę, że choroba ta pozwoliła dowartościować mi życie.

 





 (Komentować może tylko zalogowany użytkownik, który wykonał rejestrację pełną.)
24.09.2008 23:37  od:  Bossi
Podziwiam Cię za odwagę, takich ludzi potrzebujemy w dzisiejszych czasach. Skoro jesteś na profilu medycznym, to życzę Ci by udało zrealizować Ci się Twoje marzenia. Powodzenia :)