Wypad do Szczyrku na 4 dni
Rozdział 1: Góra Kamieńsk
Rozdział 2: Pilsko
Rozdział 3: Solisko, Golgota
Rozdział 4: Jaworzyna, Skrzyczne
ROZDZIAŁ 4: Jaworzyna, Skrzyczne
Dzień 4. Rano rozstaliśmy się z "Siemionem". Chyba tu jeszcze kiedyś wrócimy. Tymczasem zamierzamy wjechać na Skrzyczne. Pogoda nie rozpieszcza. Śniegu nie przybywa i troche wieje. Dolny odcinek Ondraszka i Kaskady nieczynny ze wzgledu na brak warunków (śniegu). Można jeździc tylko na górnych trasach. Kupiliśmy więc 10 wjazdów (dwuosobowe krzesełka) i pojechaliśmy w górę. Na Jaworzynie przesiadka na drugi wyciąg i ... zaczęły się "schody". Pan zakomunikował, zapinając nam "przed nosem" łańcuszek, że ze względu na silny wiatr wyciąg krzesełkowy zostanie za chwilę zatrzymany. Więc co? Koniec zabawy? Do domu? ... Dwa kroki i jesteśmy po drugiej stronie łańcuszka. Jedziemy w górę. W połowie drogi wyciąg się zatrzymał i dłuższą chwilę bujaliśmy się kilka metrów nad ziemią. W końcu jakoś dotarliśmy na szczyt. Prawie jako ostatni. Wyciąg został wyłączony. Rzeczywiście nieźle wiało. Trasa w dół do stacji przesiadkowej bardzo fajna. Szkoda że nie można już powtórzyć zjazdu... Cóż więc robić. Ponoć można gdzieć dojechać do orczyka, który ponoć jest czynny ale ponoć droga do niego ... itd. Rzadnej konkretnej informacji. Nie mieliśmy też ochoty na jazdę orczykiem na szczyt przy nasilającym się wietrze. Nie ryzykowaliśmy więc na koniec pobytu w Szczyrku kolejnych przygód - wracamy na dół.
Na dole udaliśmy się do kasy po zwrot niewykorzystanych, przecież nie z naszej winy, karnetów. W kasie obsługa twardo odmówiła zwrotu pieniędzy. "Nie zwracamy" - brzmiała odpowiedź. Pretensje do Pana Boga że wieje. Nie i koniec. Po dłuższej wymianie argumentów jednak, w drodze wielkiej łaski, pieniądze za niewykorzystane zjazdy zostały zwrócone. Moim zdaniem to skandal żeby robić z tego typu sytuacji problem. Przecież wyciąg został zamkniety...Uniemożliwiono nam zjeżdżanie. O co tu chodzi? Szczyt arogancji!
Zniesmaczeni zaistniałą sytuacją opuściliśmy Szczyrk o 12.00. W drodze powrotnej do domu zatrzymaliśmy się w Koziegłowach w Dworze Kasztelana na obiad. Rewelacja. Piękny zajazd tuż przy trasie (przed Częstochową). Dawno tak dobrze nie jadłem. Dużo, pysznie, na każdą kieszeń. Gorąco polecam.
Przed 17.00 dotarliśmy znów do Góry Kamieńsk. Musieliśmy zrekompensować sobie nieudane zjazdy w Szczyrku. I udało się. Dwie godziny jazdy bez kolejek. W czasie całego wypadu na narty tylko Góra Kamieńsk nie zawiodła. Będziemy tu wracać.