Wypad do Szczyrku na 4 dni
Rozdział 1: Góra Kamieńsk
Rozdział 2: Pilsko
Rozdział 3: Solisko, Golgota
Rozdział 4: Jaworzyna, Skrzyczne
ROZDZIAŁ 1: Góra Kamieńsk
Dzień 1. 26 grudnia 2007 – drugi dzień świąt. Koniec obżarstwa i leniuchowania. Czas na aktywny wypoczynek. Wyjechaliśmy o 8.30. Po drodze do Żywca zaplanowałem przystanek pod Górą Kamieńsk. W poprzednim sezonie, pomimo wielkich chęci, nie udało się wiec może tym razem ... Na miejscu byliśmy około 11.00. Dzisiaj otwarcie sezonu. Wprawdzie śniegu niezbyt dużo ale główna trasa czynna. Chcieliśmy pojeździć dwie, może trzy godziny ale pani w kasie krótko wyjaśniła co możemy. Możemy wykupić pojedyncze wjazdy na górę płacąc za każdy 5 zł lub wykupić karnet dopołudniowy od 9.00 do 13.30 za 35 zł. Nieważne przy tym że kupujemy go o 11.00 – nasza strata; i tak musimy opłacić za cały. Niestety tak jest chyba wszędzie wiec nie ma co dyskutować. Właściciele stoków tak organizują politykę cenowa za zjazdy, aby maksymalnie uprościć sobie życie i uzyskać maksymalne zyski. Przez to my musimy często płacić za coś z czego nie korzystamy. Warto przed wyjazdem szczegółowo przeanalizować cenniki wyciągów.
Kupiliśmy więc karnety do 13.30 i do wyciągu... Pierwsze wrażania bardzo pozytywne. Jak na położenie Góry, w centralnej Polsce, warunki zupełnie przyzwoite. Ludzi sporawo ale nie ma wielkiego tłoku. Kanapa czteroosobowa. Może nie jest to demon szybkości ale można wygodnie usiąść, muzyczka gra, słońce świeci ... super. Trasa z prawej strony wyciągu (ta po lewej była nieczynna) niebieska. Może górny odcinek jest trochę bardziej stromy ale dalej jest już całkiem bezpiecznie. Można zacząć rozgrzewać stawy (choć tak naprawdę rozruszać się należy dużo wcześniej – przynajmniej przez kilka tygodni). Czas do 13.30 minął bardzo szybko. Byliśmy zadowoleni. Teraz do samochodu i w drogę.
W Żywcu dotarliśmy na miejsce kilka minut po 17. Bardzo sprawnie załatwiliśmy formalności z miłą panią właścicielką „To i Owo” i mogliśmy wreszcie zasiąść do świątecznej kolacji.