Francuska przyjaźń
Wymiana polsko-francuska...według mnie najlepsze co może się przydarzyć młodemu człowiekowi-czyli na przykład mnie;) choć odbyła się jeszcze w podstawówce czyli 4 lata temu pamiętam to zdarzenie bardzo dobrze i wspominam miło do dziś. Działo się to dokładnie 24.04.2004r. wtedy to pojechaliśmy odwiedzić naszych francuskich znajomych, z którymi wcześniej korespondowaliśmy listownie. Oczywiście z nami czyli grupką uczniów liczącą około 30 uczniów szkoły podstawowej z Dobrosołowa wyruszył Pan Dyrektor i trzy opiekunki w tym nasza nauczycielka języka francuskiego. Choć droga trwała prawie dwa dni była długa i męcząca, każdy był podekscytowany i ciekawy co zastanie na miejscu...Wszystko było wcześniej uzgodnione noclegi i plan kolejnych dni, gdyż spędziliśmy tam całe osiem dni. Gdy zajechaliśmy do Nantes, nasi rówieśnicy czekali już na nas wraz z rodzicami. Potem poszliśmy do szkoły w której uczyli się nasi koledzy i koleżanki na poczęstunek. Następnie wszyscy rozeszliśmy się do domów, w których mieliśmy nocować...Ja mieszkałam u Louise wraz z naszym Dyrektorem i jedną z opiekunek. Louise okazała się wspaniałą, ciepłą i zabawną osobą podobnie jak i reszta jej rodzinki, która przyjęła nas bardzo ciepło... Mama mojej nowej koleżanki-Pani Ewelin przygotowała uroczystą kolacje, przy której mogliśmy się lepiej poznać. Po posiłku wraz z Louise wybrałyśmy się na spacer po Nantes. Po dniu pełnym przygód nadeszła pora na upragniony odpoczynek. Nazajutrz wszyscy spotkaliśmy się w l'ecole(szkole) i poszliśmy zwiedzać Nantes-jest to cudowne miasto, położone nad Loarą , 50km od Oceanu Atlantyckiego. Spacerując wśród wąskich uliczek i domów z muru pruskiego, dotarliśmy do przepięknej katedry św. Piotra i Pawła. Nieopodal znajdował się gotycko-renesansowy, warowny zamek książąt bretońskich, który również zwiedziliśmy. Potem poszliśmy do Urzędu Miasta czyli merostwa, tam pokazano nam jak wygląda francuski ślub cywilny.. przypadł mi zaszczyt bycia panną młodą;) Następnie wyruszyliśmy do centrum miasta-nowoczesnego ale i zarazem pełnego zachowanych, pięknych zabytków. Po powrocie mieliśmy czas dla siebie. Spędziłam go z rodziną Louise, opowiadając sobie o francuskich i polskich zwyczajach. Nasze rozmowy w dużej mierze opierały się jak w kalamburach,na pokazywaniu,gestykulacji.ponieważ oni nie uczyli się nigdy języka polskiego...wyglądało to śmiesznie,ale przynajmniej dawało rezultaty;). Następnego dnia udaliśmy się do Clisson, gdzie zwiedziliśmy ruiny zamku i spacerowaliśmy uliczkami przepięknego parku…było superJW dniu czwartym wyruszyliśmy do winnicy w Bordeaux, w której to mogliśmy z bliska obejrzeć maszyny do obróbki winogron a także piwnice z tysiącami butelek(pełnych butelek) Następnie Pan, który oprowadzał nas po winnicy przybliżył nam jej historię i opowiedział o procesie wyrobu wina, który trwa bardzo długo-kupując wino w sklepie nie zdajemy sobie sprawy ile pracy i czasu potrzeba aby powstała jedna butelka wina..Niestety nam uczniom nie było dane spróbować tego jakże wspaniałego trunku;) ale nasi opiekunowi twierdzili, ze było naprawdę smaczneJ Cały proces wyrobu wina jest dość skomplikowany dlatego cieszę się, że mogłam poznać jego tajniki. Pola na których rosną winorośla rozciągają się na kilka hektarów…miejsce to jest przepiękne i do tego jeszcze to winko….mmmmmmmm……żal było odjeżdżać:) Dzień piaty-jak codzień spotykaliśmy się przed szkoła na zbiórce i całą gromadą wybraliśmy się nad Ocean...Trzeba wiedzieć, ze nad Oceanem przez większość czasu pada deszcz, który jednak w niczym nam nie przeszkodził, wręcz przeciwnie wspominam tamte chwile bardzo milo...Gdy zajechaliśmy naszym oczom ukazał się wspaniały widok i poczuliśmy, mówiąc delikatnie... nieprzyjemny zapach, dochodząc z pobliskiego portu, ale to nic w porównaniu z tym skalistym brzegiem pokrytym małżami, ciągnącym się od prawej do lewej na całej powierzchni a za nim Ocean...fale bijące o brzeg...to wszystko jest nie do opisania...naprawdę wspaniałe. Potem przechadzaliśmy się po porcie. Deszcz był jednak tak mocny, ze musieliśmy schować się w… magazynie ryb....zapach był.........również nie do opisania...Ale przy okazji zobaczyliśmy cos nowego;) Gdy wróciliśmy do szkoły czekał na nas ciepły obiadek. Każdy marzył tylko, aby założyć na siebie coś suchego. Dnia piątego pojechaliśmy do sali kongresowej w Nantes, gdzie zgromadziła się cała młodzież biorąca udział w wymianie Euro L’ecole, w której my również uczestniczyliśmy:)Zanim jednak weszliśmy na sale wszyscy zgromadzeni dostali po baloniku, białym lub niebieskim z dołączoną do niego karteczką, na której należało wpisać swoje imie. Na hasło wszyscy wypuścili balony z rąk a te leciały wysoko…wysoko…nad miastem. Widok był wspaniały;) Po wejściu na sale każda reprezentacja z danego kraju miała swój czas na scenie do zaprezentowania się…pokazania swoich tradycji i kultury…Polskę reprezentowała tylko nasza grupa. Zatańczyliśmy polskiego krakowiaka w przepięknych krakowskich strojach oczywiście;) Nasi francuscy przyjaciele dopingowali nas najgłośniej;) Uroczystość ta była bardzo ważna, wiele dowiedzieliśmy się również o kulturach innych państw m.in. Niemiec, Szkocji. Finlandii, Wielkiej Brytanii czy Holandii. Na koniec wszyscy razem zaśpiewaliśmy hymn Euro L'ecole, który z resztą pamiętam do dziś. Cała impreza skończyła się dość późno… w drodze powrotnej śpiewaliśmy z tatą Louise hymny narodowe ja oczywiście polski a tata francuski…heh…ale się działoJ Dzień szósty był równie ciekawy co poprzednie, ponieważ tego dnia również spotkali się wszyscy biorący udział w programie Euro L’ecole, by zmierzyć się ze sobą w rożnych konkurencjach sportowych-oczywiście wszystko to miało formę zabawy. Były zapasy, wyścigi rowerowe, siatkówka przy użyciu wyłącznie nóg :P i wiele, wiele innych bardzo fajnych i nowych dla nas zabaw. Pomimo, iż była to tylko zabawa każdy dawał z siebie wszystko. Wieczorem w szkole odbył się wieczór pożegnalny, gdzie serwowano specjalne francuskie naleśniki i wiele innych przepysznych smakołyków. Tu po raz pierwszy spróbowałam lasagne i sałatki z sosem vinegret, które bardzo przypadły mi do gustu;)Nasz pobyt dobiegał końca, choć tak naprawdę nikt nie miał ochoty wracać tak szybko do domu. Ah... aż żal było odjeżdżać...w końcu, to tu odbył się mój pierwszy ślub z przystojnym francuzemJ i klimat jest zupełnie inny…wyjątkowy…Nantes jest takie nowoczesne a zarazem spokojne, pełne zieleni. Ostatniego dnia, gdy już pożegnaliśmy się z rodzinami wyruszyliśmy na „podbój” Paryża:) Kolejka na Wieże Eiffla jak zwykle była bardzo długa...lecz naszą cierpliwość wynagrodził widok z najwyższego piętra, który był naprawdę niesamowity…widać było gwieździste rozwidlenie bulwarów, Sekwanę, Łuk Triumfalny, który mogliśmy potem obejrzeć z bliska. Następnie mieliśmy trochę czasu dla siebie by kupić pamiątki. Przejeżdżaliśmy także przez pola Elizejskie i widzieliśmy również Katedrę Notre Dame. Po kilku godzinach spędzonych w Paryżu niestety musieliśmy wracać do Polski. Ale to nie koniec naszych przygód, bo przecież kilka miesięcy później Francuzi przyjechali do nas, do Polski….;) Wtedy było równie ciekawie;) Rok później również odbyła się wymiana, w której miałam okazje uczestniczyć:)Tego roku również odwiedziliśmy Nantes…jednak pierwszy raz był taki…niezapomniany...szczególny…ten klimat, wszystko takie nowe, fascynujące...Bardzo chciałabym powtórzyć taki wyjazd zwłaszcza do Francji, gdyż takie połączenie-przyjemne z pożytecznym bardzo mi się spodobało…;) Nawet jeśli nie spełnię swojego pragnienia w młodości to jestem przekonana, że jeszcze nie raz odwiedzę ten przecudny, pełen zabytków kraj, kto wie, może nawet w przyszłości tam zamieszkam, ponieważ zakochałam się w nim można powiedzieć, od pierwszego wejrzenia:)
(Komentować może tylko zalogowany użytkownik, który wykonał rejestrację pełną.)
28.12.2008 17:30 od: Rahueneska
No Asieńko świetne opowiadanie. Sądzę, że jeszcze kiedyś tam wrócimy, odnowimy stare znajomości i powspominamy razem czasy tej wspaniałej przygody :)
02.11.2008 10:13 od: Domcia16
bardzo fajne opowiadanie :) pozdrawiam Asiu :)
01.11.2008 22:00 od: Ania_
Fajnie było przeczytać Twoje opowiadanie i przypomnieć sobie to wszystko:) Kiedyś tam wrócimy, prawda?:P
01.11.2008 21:06 od: wika_92
Francja- na prawde świetne miejesce, spędziałam tam niezapomniane chwile ostatnich wakacji. Zazdroszczę Tobie, ponieważ miałaś okazję zobaczyć Paryż o czym też od dawna marzę:)
01.11.2008 09:58 od: pati7
No co za opowiadanko chyba nawet wiem kto jest jego autorem :D Kiedy to było... oj chciało by się wrócić